Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie/Królowa Baltyku

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Złotaryńko Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie • 16. Królowa Baltyku • Lucjan Siemieński Witolf
Złotaryńko Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie
16. Królowa Baltyku
Lucjan Siemieński
Witolf

W głębinie wód Baltyku wznosił się za dawnych czasów pałac królowéj Juraty. Ściany tego pałacu były z czystego bursztynu, progi ze złota, dach z łuski rybiéj, a okna z dyamentów. Razu jednego rozesłała królowa wszystkich szczupaków z listami do najznakomitszych bogiń Jury[1], prosząc do siebie na gody i spólną poradę. Nadszedł dzień naznaczony i zaproszono boginie przybyły: wtenczas królowa otoczona przydwornym orszakiem, ukazała się w sali, uprzejmym ukłonem powitała gości i zasiadłszy na bursztynowym tronie, tak mówić zaczęła: Miłe przyjaciółki i towarzyszki moje! wiécie to dobrze, iż wszechwładny mój ojciec Praamżimas, pan nieba, ziemi i morza, mojéj opiece i władzy poruczył te wody i wszystkich mieszkańców w nich będących; same byłyście świadkami moich łagodnych i szczęśliwych rządów. Żaden najmniejszy robaczek, żadna najdrobniejsza rybka niemiały przyczyny skarżyć się i narzekać, wszyscy żyli w pokoju i zgodzie; nikt się na życie drugiego targnąć nieodważył. Teraz zaś, jeden nikczemny rybak Castitis, znad brzegów moich posiadłości, tam, gdzie rzeka Święta hołd memu królestwu płaci; jeden nikczemny śmiertelnik, ośmiela się naruszać spokojność niewinnych moich poddanych, imać w sieci i na śmierć wskazywać: gdy ja, ja sama, do własnego stołu ani jednéj nieśmiém ułowić rybki; flonderki nawet, które tak lubię, po jednéj połowie zjadam, a drugą nazad do wody wpuszczam.[2] Takiéj śmiałości niemożna puścić bezkarnie: oto gotowe czekają nas łodzie, płyńmy nad brzegi Szwenty, bo właśnie o téj porze zwykł on zarzucać sieci. Naszemi pląsy i śpiewy zwabimy go na dno morza, udusim w uściskach i oczy zwirem zasypiem. Rzekła i natychmiast sto łodzi bursztynowych pożeglowało dokonać okrutnéj zemsty.
Płyną, słońce pogodnie świéci; morze ciche — a echo już roznosi po wybrzeżu słowa ich pieśni: Biéda ci rybaku młody! Stanąwszy boginie blisko ujścia rzeki, postrzegły rybaka, jak siedząc na brzegu rozwijał sieci; zajęty pracą, zrazu nic nieuważał, lecz gdy go urocze doszły śpiewy, zwrócił wzrok na wodę i ujrzał sto łodzi bursztynowych i sto przecudnych dziewic, a wszystkim przewodniczyła z koroną na głowie, z bursztynowém berłem w ręku, królowa morza. Dźwięk coraz milszy się rozlega; otaczają go morskie panny, i swémi wdzięki do siebie wabić poczną:

O, rybaku piękny, młody,
Porzuć pracę, chodz do łodzi:
U nas wieczne tany, gody,
Nasz śpiew troskę twą osłodzi.

My obdarzym boskim stanem,
Skoro z nami mieszkać będziesz:
Śród nas będziesz morza panem,
I naszym kochankiem będziesz.

Słyszy to rybak i ujęty zdradliwą ponętą, już chce się rzucić w objęcia bogini, gdy królowa skinieniem berła każe się uciszyć towarzyszkom i tak do zdumionego rzecze:
Stój niebaczny! zbrodnia twa wielka i godna kary, jednak ci przebaczę pod jednym warunkiem. Podobała mi się twoja uroda; kochaj mię, a będziesz szczęśliwy. Lecz jeźlibyś wzgardził miłością Juraty, wtedy zaśpiewam ci taką piosnkę, iż wnet będziesz w méj mocy, a za dotknięciem mego berła zginiesz na wieki. — Młodzieniec wybrał i zaprzysiągł jéj wieczną miłość. Królowa na to: Teraz już jesteś moim: niezbliżaj się do nas, bobyś zginął. Za to co wieczór będę przypływać do ciebie i na téj górze, która odtąd od twego imienia zwać się będzie Castity, zawsze zobaczę się z tobą. — Poczém zniknęła królowa z całym orszakiem.
Rok już mijał, jak co wieczora królowa Jurata przyjeżdżała na brzeg i na górze widywała się z kochankiem; lecz Perkun dowiedziawszy się o téj schadzce, rozgniewał się mocno, że bogini poważyła się ukochać śmiertelnika. A gdy jednego roku wróciła królowa do swego pałacu, spuścił z nieba piorun, który rozpruszywszy morskie bałwany, uderzył w mieszkanie królowéj, samą zabił i bursztynowy pałac na drobne roztrzaskał cząstki. Rybaka zaś, Praamżimas przykuł na dnie morza do skały i położył przed nim trupa jego kochanki, na który wiecznie patrząc, przymuszony jest opłakiwać swoje nieszczęście. Dla tego to teraz, gdy wicher morski zaburzy fale, słychać jęk z daleka — to jęk biednego rybaka; a woda wyrzuca kawałki bursztynu — to są szczątki pałacu królowéj Baltyku.






  1. Tak się nazywa morze u Litwinów; brzegi zaś, pojuris.
  2. Litwini i Żmudź mniemają, iż flonderki dla tego jedno mają oko i postać, jakoby połowy ryby, ponieważ królowa Jurata bardzo one lubiąc, wszystkim drugą połowę poodgryzała i nazad do morza wpuściła.